Szkolenie teoretyczne rozpoczęło się miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego. Wykłady odbywały się w weekendy po 8 godzin każdego dnia. Ponieważ szkolenie lotnicze wyprzedzało o rok kurs prawa jazdy w piątek po szkole, korzystając z autobusu PKS, docierałem do Częstochowy. Tam odbierał mnie Dziadek, który następnego dnia rano podrzucał mnie z Olsztyna k. Częstochowy na lotnisko i wieczorem z niego odbierał. Zaprowiantowany przez Babcię i podekscytowany perspektywą kolejnego dnia spędzonego na pochłanianiu lotniczych tajników, rozpoczynałem dzień wykładów.
Część szkolenia odbywała się w sali wykładowej, a ponieważ równolegle szkolili się szybownicy, kilka dni wykładów odbyło się w pokoju technicznym przy hangarze. Wcale nie było to niedogodnością, bo bliskość samolotów uprzyjemniała naukę.
Najpierw było o nawigacji, geometrii Ziemi, rodzajach map i ich odczytywaniu, kierunkach geograficznych i magnetycznych, o polu magnetycznym Ziemi i tym pochodzącym z samolotu, o pomiarach odległości, planowaniu lotu i o obliczeniach nawigacyjnych, a także o radionawigacji.
Wykłady z bezpieczeństwa lotów dotyczyły wyposażenia samolotu, zachowania w sytuacjach awaryjnych w samolocie i na lotnisku oraz procedur awaryjnych w locie.
Prawo lotnicze to chyba najbardziej obszerny przedmiot na szkoleniu lotniczym ale nauczane przez świetnego wykładowcę, a później również mojego instruktora na szkoleniu praktycznym, było całkiem łatwe to opanowania. Wykłady obejmowały konwencje lotnicze, zasady ruchu lotniczego i przepisy dotyczące służb lotniczych, podział i klasyfikację przestrzeni powietrznej oraz procedury nadawania uprawnień lotniczych. Każdy z tych działów dzielił się na poddziały i tak dalej...
Potem meteorologia czyli atmosfera, ciśnienie, gęstość, temperatura powietrza, jego wilgotność i opady, wiatr, powstawanie chmur, mgieł, zamglenia i zmętnienia, ruch mas powietrza, fronty, oblodzenie, burze, latanie w górach, klimatologia, pomiar wysokości służby meteorologiczne, analiza i prognozowanie pogody i umiejętność korzystania z tych prognoz.
Wykłady z wiedzy o samolocie dotyczyły struktury płatowca, jej obciążeń, zespołu napędowego, systemów i przyrządów pokładowych oraz umiejętności oceny zdatności do lotu samolotu. Tym razem podczas wykładów przeszliśmy do hangaru żeby w praktyce nauczyć się robić przegląd przed dniem lotnym i przegląd przedlotowy samolotu. Doświadczony pilot dał nam kilka wskazówek dotyczących np. właściwej eksploatacji silnika albo oceny zawartości wody w paliwie.
Nauka o osiągach i planowaniu lotu dotyczyła ciężaru i wyważania samolotu, osiągów przy starcie, lądowaniu i podczas lotu.
Potem trochę o medycynie lotniczej czyli wpływ przeciążeń i zmian ciśnienia na organizm pilota, aspekty związane ze wzrokiem, słuchem, chorobą lokomocyjną i wpływem stanu zdrowia pilota na bezpieczeństwo lotu. Bardzo ciekawe były też tematy z podstaw psychologii związanej z lotem czyli przetwarzanie informacji, układ nerwowy, pamięć, stres, ocena sytuacji i podejmowanie decyzji.
Wykłady z łączności polegały na omówieniu procedur odlotu, przelotu, dolotu i procedur awaryjnych oraz związanej z nimi korespondencji radiowej. Postępowania na wypadek utraty łączności, technik nadawania, frazeologii lotniczej i alfabetu fonetycznego (A-Alfa, B-Bravo, C-Charlie itd.).
Jako ostatni omawialiśmy temat zasad lotu. Zasady lotu czyli fizyka w praktyce. Przedmiot uważany przez wielu za najtrudniejszy i gdyby nie to, że w szkole pozostawałem w raczej dobrych stosunkach z fizyką, to pewnie dołączyłbym do grona tych osób. Uczyliśmy się o aerodynamice, rozkładzie sił działających na samolot, sterowaniu samolotem, mechanizacji skrzydła - klapy i sloty, użyciu trymerów, przeciągnięciach, korkociągach, stateczności, obciążeniach podczas manewrów w powietrzu i na ziemi. Podsumować można ten przedmiot tak: Jest to nauka o tym dlaczego samolot lata i dlaczego czasem latać przestaje.
Oczywiście poza wykładami w grafiku znajdowało się jeszcze sporo miejsca na naukę własną. Mimo to, gdybym nie interesował się lotnictwem od dawna, to miałbym spory problem z opanowaniem materiału. Sama meteorologia to temat rzeka, a tym akurat wcześniej najmniej (czyt. wcale) się nie interesowałem...
Prawie rok temu, 23 czerwca 2014 roku odbyłem swój pierwszy lot na lotnisko kontrolowane jako licencjonowany pilot. Kilka tygodni wcześniej wychowawczyni mojej klasy podjęła decyzję o zabraniu nas na wycieczkę i zwiedzanie lotniska w Pyrzowicach. Pomogła w tym mama kolegi z klasy, która jest kontrolerem ruchu lotniczego na wieży w Katowicach. Pomyślałem, że skoro mam licencję, to może na wycieczkę wybiorę się samolotem i pozdrowię wychowawcę i klasę machając skrzydłami. Ponieważ nalotu miałem, mam z resztą nadal, mało, poprosiłem kolegę ze szkolenia Roberta o towarzyszenie mi na prawym fotelu. Kilka dni wcześniej sprawdziłem prognozę, zarezerwowałem samolot, a Robert przygotował kamerki. Przyjechaliśmy na lotnisko.
Tego dnia miał nasze lotnisko odwiedzić Supermarine Spitfire z kapitanem Jackiem Mainką za sterami. Na co dzień kapitan pasażerskiego Airbusa, a po pracy pasjonat samolotów historycznych. Pierwszy Polak, który przyleciał tym samolotem do Polski. Dziadek Pana kapitana był podczas II Wojny Światowej mechanikiem lotniczym w dywizjonach 303 i 308. Najpierw Spitfire przeleciał nad lotniskiem w Pyrzowicach, co mogła podziwiać moja klasa, a potem wylądował u nas w Rudnikach.
fot. Marek Soboniak |
fot. Marek Soboniak |
fot. Marek Soboniak |



Ciekawostka:


![]() |
Wizualizacja ortodromy i loksodromy na mapie w odwzorowaniu Merkatora |
![]() |
Lecąc ciągle po loksodromie dolecielibyśmy w reszcie do któregoś z biegunów. |
Źródło: Lech Szutowski, Jerzy Domicz, Podręcznik pilota samolotowego, Poznań 2008, ISBN978-83-902291-4-0
Do miłego!
Pasażerowie czekają na start samolotu ale odlot się opóźnia. Czekają, czekają, po 2 godzinach widzą dwóch pilotów. Pierwszy idzie pomagając sobie białą laską, drugi jest prowadzony przez psa. Piloci wchodzą, samolot rozpoczyna rozbieg, do końca pasa zostaje 500 metrów, 300, 100, pasażerowie zdenerwowani zaczynają krzyczeć i w ostatniej chwili samolot podrywa się i zaczyna lecieć.
W kabinie pilotów jeden do drugiego:
- Nooo... jak kiedyś nie krzykną to się rozpieprzymy.
W kabinie pilotów jeden do drugiego:
- Nooo... jak kiedyś nie krzykną to się rozpieprzymy.
Korekta: Aleksandra Getek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz